Dawno nie piekłam w żeliwnym garnku. Jakoś od jakiegoś czasu leżał zupełnie nie używany do chlebowych wypieków. Przypomniało mi się ostatnio jak bardzo lubię pieczone w nim bochenki. Mają niesamowicie chrupiącą, piękną skórkę i delikatny miąższ. Po prostu bajka. Dzisiaj po raz pierwszy zrobiłam w nim chleb orkiszowy. Naprawdę bardzo za nim tęskniłam.
Żeliwny garnek tworzy w środku jakby mini piec chlebowy. Jest mocno rozgrzany już w momencie wkładania do niego chleba (rozgrzewamy piekarnik z nim w środku), a chleb pieczony pod przykryciem zagrzewa się dużo bardziej niż po prostu w piekarniku. Efektem jest między innymi wspomniana wyżej bajeczna, rustykalna skórka.
Gdy na zewnątrz wciąż śnieżnie i zimno, a ciemność nadchodzi właściwie wczesnym popołudniem, niezwykłą radość sprawia wieczorne pieczenie chleba. Zagniatanie ciasta, przekładanie go do rozgrzanego garnka i oczekiwanie na tę chrupiącą skórkę ma w sobie coś, co niezwykle relaksuje. Polecam:)