Już wielokrotnie powtarzałam, że uwielbiam imbirowy smak w pieczywie. Zakochałam się w nim robiąc zimową bagietkę. Pamiętam, że zajadałam się świeżymi kromkami, smarując je twarożkiem i powidłami i obserwując pierwszy śnieg za oknem. Dzisiaj jest podobnie. Śnieg co prawda spadł wczoraj i nie jest pierwszy, choć od dawna oczekiwany. Bagietka za to smakuje równie dobrze, a nawet lepiej.
Czemu lepiej? Bo tym razem, zamiast niecierpliwie skracać czas wyrastania, najpierw przygotowałąm zaczyn. Dzięki zaczynowi drożdżowemu, który potrzebuje kilku godzin, aby dojrzeć, bagietka jest niezwykle miękka w środku. Połączmy to z pysznym smakiem imbiru i mmm…
Czy w opisie nie brakuje fazy zaczynu?
Serio tylko 45 min wyrastania?
I jaki jest sens mówienia o zaczynie, skoro wszystko się dodaje od razu??
Myślałam, że zrobię pierwszą w życiu bagietkę, ale to mi coś podejrzanie wygląda…
Nie wiem, to przepis koleżanki, z którą prowadziłam bloga, więc trudno mi teraz ingerować w jej recepturę i zgadywanie co autor miał na myśli.
Za to z czystym sumieniem polecam ten przepis na bagietki na zaczynie poolish: https://smakowitychleb.pl/bagietki-na-zaczynie-poolish-wedlug-j-hamelmana/
Najlepsze, na postawie przepisu Hamelmana 🙂