Pomidory to prawdziwi królowie lata. Jeśli o nie chodzi, jestem naprawdę wybredna. Kiedyś moja mama miała specjalne stoisko, na którym znajdywała najlepsze pomidory na świecie. Były pół-dojrzałe, lekko zielone i mega kwaśne. Takie lubię najbardziej i właśnie takie pojawiały się u nas w lipcu.
Przed lipcem pozostawało nam tylko oczekiwanie. Kiedy wreszcie nadejdą? Cała rodzina czekała na ten wybitny smak. Niestety już kilka lat temu sprzedająca je pani zamknęła biznes. Nawet nie wie jak bardzo nas zasmuciła!
Od tego czasu próbuję znaleźć pomidory, które choć trochę odpowiadają tamtemu smakowi. Bezskutecznie, choć na mojej drodze natykam się na wiele, które są naprawdę blisko. Właśnie z nich robię przecier, którego później używam do pysznych pomidorowych bagietek z kuminem.
Szkoda, że takie cudownie miejsca przestają istnieć…
Moja Mama ma aktualnie na targu Panią od Ziemniaków (ja u niej kupuję rabarbar), Pana od Ogórków, Panią od Czereśni i Wiśni… 🙂