Mam wielką słabość do pieczywa czosnkowego. Uwielbiam je od dziecka, szczególnie to niezbyt dobrej jakości, z ogromną ilością stopionego sera, które aż lepi się do palców od tłuszczu. Każdy ma swoje małe grzeszki.
Na co dzień zwalczam swoje żądze. Gdy przychodzę niedaleko bardzo popularnego rybnego baru, staram się ignorować docierający do moich nozdrzy rozbrajający zapach czosnku. I choć takiego pieczywa już dawno nie jadłam, cały czas wraca do mnie jego smak w wyobraźni.
Mam na to swój sposób. Czosnek przeciskam przez praskę i dodaję do chlebowego ciasta. Dzięki temu miąższ pachnie podobnie i ma cudowny smak, a ja nie mam wyrzutów sumienia po zjedzeniu wielkiej bomby kalorycznej. Spróbujcie i wy. Żeby was przekonać jeszcze mocniej, powiem, że nie wymaga on zagniatania.