Mam wrażenie, że w Polsce chleb jest wciąż mało doceniany jako dodatek. Mamy tendencję do zjadania okropnych, papierowych tostów, niespecjalnie przejmujemy się czym napchane są nasze podejrzanie puszyste bułki i właściwie rzadko stosujemy go inaczej niż w formie kanapek. Oczywiście bardzo generalizuję, już sam fakt, że to czytacie oznacza, że jesteście o krok dalej, poszukując nowych smaków i dbając o jakość pieczywa. Jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w innych kulturach chleb jest traktowany bardziej jako główny składnik diety niż jako nieistotny jej fragment.
Grecy mają swoje pity, Gruzini chaczapuri, a w okolicach Indii do większości posiłków podaje się chlebek naan. Tradycyjnie wypiekane są w piecach tandoor, które umożliwiają pieczenie w naprawdę wysokich temperaturach, niemożliwych do osiągnięcia w domowych piekarnikach. Także, nie oszukujmy się, o prawdziwych naanach można tylko pomarzyć (choć mój kumpel od dłuższego czasu próbuje zbudować swój tandoor w ogródku). Ale kto powiedział, że nie możemy spróbować? Tym bardziej, że efekty też są pyszne i satysfakcjonujące.
Tradycyjnie podawane są do dań indyjskich, jednak w „polskiej” wersji kanapkowej też dają radę:)