Powoli zbliżają się święta. Często słucham opowieści starszego pokolenia o tym, jak wielką rolę odgrywały w świętach cytrusy. Pomarańcze, które były dwie czy trzy dekady temu były rzadkim rarytasem, który pojawiał się na wielu stołach tylko raz w roku.
Teraz z cytrusów możemy czerpać co najlepsze, gdyż znajdziemy ja w prawie każdym sklepie. Szczególnie uwielbiane przeze mnie aromatyczne pomarańcze. A zima to taki czas w roku, gdy są najbardziej soczyste. Gdy czuję ich zapach też zwykle przypominają mi święta (podobnie mam z mandarynkami), ale nie z powodu wspomnień o ich niedostatku, ale z powodu nadmiernej ich obecności w moim menu w okresie zimowym.
Nie tylko możemy do woli przebierać w cytrusach, ale warto wybrać się przynajmniej raz do roku do specjalistycznych delikatesów, które oferują na przykład wodę z kwiatów pomarańczy. Jest ona niezwykle aromatyczna i starcza na długo, gdyż wystarczy dodać jej odrobinę (dosłownie łyżeczkę), aby nasz bochenek chleba roztaczał niezwykłą woń, przypominającą bergamotkę. Użyłam jej już kiedyś do chałki pomarańczowej, którą przypomniałam sobie robiąc dzisiaj małe, wytrawne, pomarańczowe bułeczki.
Polecam je szczególnie ze słodkimi dodatkami. Dla mnie połączeniem idealnym jest taka bułeczka z twarogiem i powidłami śliwkowymi. Śniadanie idealne.
Bułeczki wyszły przepysznie! Zjedliśmy je bez żadnych dodatków. A co najważniejsze, moja najmłodsza roczna pociecha najbardziej się nimi zajadała :)))))