Rok temu na święta dostałam pyszne wędzone śliwki. Aż trudno opisać jak pyszne były w smaku. Miękkie, słodkie, ale z wyraźnym aromatem wędzonki. Najpierw zabraliśmy się za pierogi z wędzoną śliwką w środku, które poraziły nas swoim smakiem. Jedzone na słodko, smakowały jak zimowa wersja pierogów z owocami. Podobnie zresztą jak kompot z suszu, w którym oczywiście też wylądowały. Została mi dosłownie reszta i wiecie co zrobiłam? Tak, to samo co zawsze- upiekłam chleb.
Wielokrotnie już wspominałam jak bardzo lubię bawić się słodkimi dodatkami w miąższu. Taką rolę spełniły też i tym razem śliwki. Jednak teraz czuć też wyraźną nutę wędzonki, co pozwoli mi cieszyć się nim w towarzystwie wytrawnych dodatków.
Oczywiście, jeśli nie macie pod ręką wędzonych, możecie użyć po prostu suszonych. Efekt będzie nieco inny, ale też całkiem niezły. U mnie w tym roku w okresie świątecznym będzie powtórka 🙂
Wasze komentarze