Wszyscy dookoła powtarzają, że rabarbar to ich smak dzieciństwa. Placki rabarbarem, drożdżówki, kompoty. Trochę im zazdroszczę, bo w moim domu raczej nie było tradycji spożywania rabarbaru w żadnej formie. Przynajmniej ja sobie tego nie przypominam. Rabarbar odkrywam więc od jakiegoś czasu sama, wykorzystując go w okresie wczesnoletnim w mojej kuchni dość często.
Lubię myśleć, że właściwie nie ma ograniczeń w dodawaniu płynnych substancji do chleba. Gdy coś smakuje mi i jest do picia, właściwie nie ma przeszkód, żeby nie spróbować zastosować tego napoju w cieście chlebowym zamiast wody. Dzięki takiemu podejściu stworzyłam już wiele zaskakujących kombinacji.
Tym razem padło na kompot z rabarbaru. Skoro jest taki pyszny, dlaczego miałby równie dobrze nie smakować w chlebie? Efekt mnie pozytywnie zaskoczył, choć fanom rabarbaru muszę powiedzieć, że smak nie jest tutaj dominujący. Chleb cechuje lekka słodycz, a dzięki kompotowi ma miękką, puszystą konsystencję. Spróbujcie póki rabarbar wciąż na straganach!
No cóż, w czerwcu opublikowałam takie pieczywo: http://vegarnkowo.blogspot.com/2013/06/otrebowe-urywane-buki-na-kompocie.html
Trochę podobne…