Gdy słyszę o morelach, czy tych świeżych, czy tych suszonych zawsze uśmiecham się pod nosem. A to dlatego, że łączy się z nimi zabawna historia.
Jeden z moich przyjaciół zawsze mówi o tym, że jest na diecie. Gdy nowo poznani ludzie, zaciekawieni pytają go jaka to dieta, odpowiada z pokerowym wyrazem twarzy, że jego dieta polega na niejedzeniu moreli. Poza tym je wszystko jak leci, ale gdy tylko na opakowaniu ciasteczek z galaretką znajdzie się ilustracja tego zakazanego owocu, natychmiast podejmuje walkę o zmianę smaku z powodu „jego diety”.
Moja dieta jak najbardziej uwzględnia morele, choć zdecydowanie wole suszone od świeżych. I właśnie suszoną wersję tych owoców można dodać do chleba, aby stanowiły świetny słodki dodatek do wytrawnego wypieku.
Wasze komentarze