Uwielbiam dni, w których ja nie mam w co wsadzić ręce, a mój chleb rośnie i rośnie. Tak jest zwykle, gdy pomieszam z samego rana, przed wyjściem do pracy chleb na zakwasie, a kiedy zdążę uświadomić sobie, że już zaraz pora spać, wstawiam w ostatniej chwili chleb do rozgrzanego piekarnika.
Niezwykle relaksujące jest samo przypomnienie sobie w środku dnia, że przez te wszystkie godziny, gdy biegaliśmy w właściwie bliżej niesprecyzowanym celu, bez kilkuminutowej przerwy, nasz chleb powoli, powoli się podnosił:)
Ten chleb ma niezwykły urok. Po pierwsze dlatego, że nie ma ani grama drożdży, czyli w praktyce jest połączeniem różnego stadium mieszanki mąka-woda. Po drugie wystarczy go pomieszać łyżką, przełożyć (a właściwie przelać, gdyż ma dość lepką konsystencję) do formy i na tym kończy się właściwie nasze zadanie. Największą rolę odgrywa czas.
Chleb odkładamy na ok. 15 godzin, a później cieszymy się naszym zdrowym i pysznym zakwasowcem. Dzisiaj z dodatkiem sezamu.