Nie jestem wielką fanką piwa, choć to mało powiedziane, po prostu nie mogę go przełknąć. Akceptuję tylko owocowe mieszanki udające piwo, które świetnie się sprawdzają podczas obecnych upałów. Jednak dodatek piwa do chleba, w szczególności ciemnego i słodszego niż zwykłe bardzo mi przypasował. Guinessa dodajemy zamiast zwykle używanej przy wypieku pieczywa wody i uzyskujemy pyszne, ciemne bułeczki z delikatnym (idealnym dla tych, którzy też za piwem nie przepadają) posmakiem słodkiego piwa.
Przepis wydaje się interesujący tym bardziej, że guinnessa mam w – że użyję eufemizmu – stałej podaży. Mam także pytania:
– czy zamiast bułek można upiec niewielki chleb (koszyk do wyrastania o średnicy 18 cm)?
– czy zamiast drożdży instant można użyć zakwasu (np. pszennego)? Jeśli tak – to w jakiej ilości?
Pozdrowienia z krainy guinnessa!
Wszystko jest możliwe, ale za każdym razem postępujemy inaczej, dlatego proponuję skorzystać z gotowego przepisu. Wpisałam w wyszukiwarkę piwo https://smakowitychleb.pl/szukaj/?phrase=piwo Jest trochę receptur do wyboru, piwa można użyć dowolnego, więc Guiness jak najbardziej się nadaje 🙂
Mądrego to i posłuchać warto… 😉
Ze wskazanych mi przepisów przynajmniej 3 są interesujące… A z przepisem na 'guinessowe bułki’ poeksperymentuję w wolnej chwili. W końcu – jak twierdził Jaroslav Hašek – brak inteligencji ujdzie w polityce lub na jakimś stanowisku. Ale w kuchni to natychmiast wychodzi… 😉
To od razu mogę podpowiedzieć, że bawiąc się tą recepturą trzeba pamiętać, że chleb będziemy piec dłużej niż bułki 😉
Już po testach. Jest tak:
– chleb wyszedł re-we-la-cyj-ny! Zamiast guinnessa wykorzystałem piwo beamish, które – podobnie jak guinnes – jest irlandzkim stoutem. Guinness jest rodem z Dublina, Beamish – z Cork. Wbrew pozorom, oba piwa nie są czarne, ale… rubinowe. Jak się spojrzy pod światło, widać to doskonale. Oba mają bardzo specyficzny smak, który nie każdemu odpowiada. Dlatego w każdym pubie można dostać extra… sok z czarnej porzeczki do guinnesa. I wówczas piwo 'wchodzi’ zupełnie inaczej. Kiedyś, wieki temu, zabrakło mi w domu soku z czarnej porzeczki, więc zastosowałem… dżem porzeczkowy. I też się dało wypić. Tylko na koniec trzeba było łyżeczką wyjadać porzeczki z dna…
– przepis jest następujący:
300 g mąki typ 650
190 ml piwa
1,5 łyżeczki soli
1 łyżeczka miodu (chyba to był lipowy – ale głowy bym nie dał)
100 g zakwasu pszennego
2 łyżki oliwy z oliwek
Ciasto było miksowane ok. 10 minut, następnie 4 razy składane co pół godziny i na koniec rosło w koszyczku kolejne dwie godziny. Piekło się najpierw 5 minut w temperaturze 250 stopni, a następnie 20 minut w temperaturze 220 stopni.
Miąższ jest ciemny, sprężysty, o ciekawym posmaku, skórka chrupiąca. Słowem – wszystko po bożemu, czyli tak jak być powinno.
[No dobra, przyznam się do małej 'skuchy’. Wrzuciłem ciasto do koszyczka i pojechałem 'na chwilę’ do mechnika bedąc święcie przekonany, że w dwie godziny spokojnie wrócę. Ale mechanik – jak to mechanik – rozgrzebał mi samochód i w efekcie do domu wróciłem po 4 godzinach. A tymczasem chleb się chyba znudził pobytem w koszyczku, bo postanowił pójść na spacer. Bochenek wyszedł więc trochę nieforemy; była to na szczęście jedynie wada optyczna – bo kulinarnie – był bez zarzutu. Dlatego zdjęcie – żeby nie było że zmyślam – guinnesowego chleba bedę robił jutro]
Zdjęcie chleba jest tutaj: http://vitowerner.com/picture.php?/235/category/16
Ja zrobiłam z karmi 🙂 smaczne 🙂