Chleb razowy jabłkowy z cynamonem

W chlebie lubię nieprzewidywalność, dzięki której zawsze trzęsę się z ekscytacji przed ukrojeniem pierwszej kromki. Bo mimo, iż chlebów zrobiłam już wiele, nigdy nie można przewidzieć, czy miąższ wyszedł tak jak sobie to zaplanowałam. Po ukrojeniu słychać więc w mojej kuchni westchnięcie ulgi, lub jęk goryczy. Choć taka nieprzewidywalność jest fajna, ma niestety również ciemne oblicze. W chlebie, co do zasady, trzeba być precyzyjnym. Jeden mały błąd może przekreślić nasz wypiek na dobre. Tak też było ostatnio w mojej kuchni. Co jakiś czas zabieram się za mój ulubiony Tartine bread. Mam już zasady w małym palcu, choć czasem nie wychodzi ze względu na temperaturę, czy inną niespodziankę. Ten wyglądał perfekcyjnie. Wszystko rosło jak należy, widziałam już piękne bąbelki i bum. Mimo obsypania kosza do wyrastania dość sporą ilością mąki, przykleił sie do niego zbyt mocno i opadł na etapie wkładania go do piekarnika. Chciało mi się płakać, gdy patrzyłam na płaski, smutny bochenek. Tyle godzin i włożonej pracy... Ale prawdziwy piekarz się nigdy nie poddaje. Wróciłam po kilku dniach, z innym bochenkiem, ale opartym na mojej ulubionej metodzie tartine. Jeśli nigdy nie piekłeś chleba tą metodą, zajrzyj koniecznie po wskazówki pod tym linkiem, aby lepiej zrozumieć proces tworzenia. Chleb możesz upiec również w żeliwnym garnku dla lepszego efektu. Przepis dołączam do marcowej listy  Wisły „Na zakwasie i na drożdżach”. W tym miesiącu prowadzonej przez Akacjowy blog.